Spotkanie z Karpowem (cz. 8)

A. KARPOW (2686) - W. BARTELSKI (1800)
A84, symultana, 11.04.2003









 

 

26... He8? "No jasne, nad czym tu myśleć! Nawet taki gracz jak Karpow nic tu nie poradzi. Zaraz ruszę hetmana na e7, a potem wjadę swą wieżą na f8 i białe nie mają szans na wygraną. A więc zremisuję z byłym mistrzem świata arcymistrzem Karpowem! Nic tu się nie może wydarzyć. Hmmm... komu jako pierwszemu wysłać SMSa z triumfalną wieścią? Rodzicom? Kolegom? A może dziadkowi? Kto wie czy partia nie trafi nawet do międzynarodowej bazy partii szachowych? To byłoby coś! Przecież to naprawdę jest niewyjęty remis!"

Przerwijmy na chwilę retrospekcję moich myśli. Wszyscy znamy przecież ten stan błogiego podniecenia i rozluźnienia gdy udało nam się osiągnąć upragniony cel. Szachista, który zapewnił sobie awans w przedostatniej rundzie może ostatnią partię przegrać sromotnie i miast sportowej złości machnie ręką uśmiechając się przyjaźnie do przeciwnika. Piłkarze zapewniwszy sobie przed końcem ligi mistrzostwo przegrane spotkania tłumaczyć będą rezolutnie i bez cienia smutku (vide mecz Białoruś-Polska 4-1, tuż po awansie Polski do MŚ). Nietrudno zrozumieć stan mojego umysłu. I nietrudno pojąć, że w tym właśnie momencie... przegrałem partię. Gra szachowa kończy się bowiem, gdy za remis uznają ją obaj partnerzy, a nie tylko jeden. Każdy, kto grał kiedyś turniejową partię szachów rozumie, że po całkowitej dekoncentracji w 4-5 godzinie gry ponowna mobilizacja jest absolutnie niemożliwa. Byłem więc, jak mawiają szachiści, kompletnie "ugotowany". Pociąg z bezcennym rezultatem remisowym odjechał na dobre. Adieu... Wróćmy jednak do mych myśli. 27. Hg4 "Aha, bratku! Więc tutaj coś knujesz. Nic to nie da, nie boję się związania. Gram teraz He7 i nic mnie nie powstrzyma przed wejściem wieżą na f8... Zaraz?! Nie! Co?? Rany julek! Wf6!! No tak... obie moje figury będą związane obroną piona e6. Coś tam wymyśli i szybko wygra. Więc co grać? Co grać? Szybiej, czas płynie! A co tam! Uciekamy!" 27... Kh8 Po tym posunięciu według mnie partia jest już przegrana. Ale trudno znaleźć lepszy wybór. Dłuższy czas myślałem że remisuje 27... Hg6 28. Hxg6 hxg6 29. g4?, ale później zwrócono mi uwagę, że białe łatwo wygrywają po 29. Kh2! i prędzej czy później trzeba oddać piona g6. Po g4? remisuje 29... g5! 30. hxg5 Wf8. Wydaje mi się więc że przegrywającym błędem było He8, gdyż hetman na h5 stał dobrze broniąc pola g4, zaś po g2-g4 można bezpiecznie przeprowadzić manewr Hh5-e8-e7, ponieważ pole g4 jest już zajęte przez piona. Białe są więc zmuszone do ataku na skrzydle hetmańskim, co jest niemożliwe bez odciążenia linii "f" z wyrównaniem dla czarnych. Konkretnych wariantów nie potrafię jednak podać. 28. h5 h6 Inaczej h5-h6 i Wf1-f6 z wygraną białych. 29. Hg6 Kg8 Groziło Wf1-f7. 30. b4 Moje zmartwienie przeradza się w niespokojne zniechęcenie. Przecież tak dobrze mi szło! A tu nagle 2-3 ruchy i okazuje się że moja pozycja jest zła. Nie jestem w stanie obliczać jakichkolwiek wariantów, gram już tylko na zasadzie inercji, daje o sobie znać zmęczenie (dochodzi godzina 23). Widzę że jestem w zugzwangu, a źródłem zła jest hetman białych który wdarł się do mojego obozu. Należy się go więc bezzwłocznie pozbyć! - takie jest moje rozumowianie. Poza tym im mniej bierek na planszy, tym więcej szans na uzyskanie remisowego wyniku. Zatem...   >>

[ Wstęp | cz. 1 | cz. 2 | cz. 3 | cz. 4 | cz. 5 | cz. 6 | cz. 7 | cz. 8 | cz. 9 | podsumowanie ]