Spotkanie z Karpowem
Wiosną 2003 roku do Polski zawitał były mistrz świata Anatol Karpow. Miał on rozegrać ośmiopartiowy mecz z naszym czołowym arcymistrzem Bartłomiejem Macieją a także dać pokazową symultanę na 30 szachownicach z udziałem przedstawicieli świata kultury, biznesu i polityki. Na 3 dni przed planowaną symultaną dowiedziałem się, że jedno miejsce czeka także na mnie. Cóż za niespodzianka! Niedowierzająca radość przemieniała się stopniowo w strach. Nie gram w szachy od 10 lat, nie licząc partyjek z komputerem, który zresztą łatwo mnie ogrywa. Na początku lat 90. grałem w klubie "Polonia" Warszawa, gdzie zdobyłem II kategorię, ale zważywszy że wśród moich rówieśników byli tam m. in. przyszli arcymistrzowie Soćko i Macieja nie miałem szans na przebicie się do podstawowego składu i szybko zakończyłem karierę. Dziesięcioletnia przerwa poczyniła silne spustoszenia w mojej pamięci i refleksie szachowym.
Jak się więc optymalnie przygotować do tej szalenie trudnej próby? Wprawdzie Karpow przekroczył już pięćdziesiątkę i najlepsze lata kariery ma za sobą, ale wciąż jest to legendarny zawodnik o olbrzymim doświadczeniu i szerokiej wiedzy. Może tylko jeden Kasparow dorównuje mu na świecie szachową erudycją. Jaką więc przyjąć strategię? Jaki debiut i styl gry wybrać? I wreszcie - jak optymalnie wykorzystać czas dzielący mnie od partii? Po namyśle dochodzę do wniosku, że jeśli nie przetrwam debiutu, to wówczas nie dojdzie do gry środkowej, a jeśli polegnę w tejże - nie dojdzie do końcówki. Tak więc postanawiam położyć nacisk na przypomnienie sobie wybranych wariantów z teorii otwarć, rozwiązanie kilkudziesięciu kombinacji, by wyostrzyć taktyczny zmysł oraz przejrzenie kilku dobrze skomentowanych partii, by przypomnieć sobie pewne częste motywy strategiczne pojawiające się w grze środkowej. Aby się rozegrać wchodzę na serwer szachowy (freechess.org) i rozgrywam tam (tylko czarnym kolorem) lekkie partie treningowe.
Przede wszystkim powstaje pytanie: jaki debiut wybrać? Na pewno muszę rozważyć co najmniej dwa warianty: jeden powstający po ruchu e2-e4, a drugi po ruchu d2-d4 bądź c2-c4. Jeżeli chodzi o wybór otwarcia w debiutach zamkniętych to nie mam wątpliwości. Zagram swój ulubiony system "kamienna ściana" w obronie holenderskiej, doskonały do gry czarnymi na remis. W przypadku otwarcia pionem królewskim mam pewien kłopot, gdyż boję się zastosować swą ulubioną obronę rosyjską, której Karpow jest wybitnym znawcą. Obron sycylijskiej i hiszpańskiej czarnymi nie grywam, pozostaje więc do wyboru obrona francuska, a w niej mój ulubiony, choć podejrzany wariant zwany obroną Rubinsteina (1. e4 e6 2. d4 d5 3. Sc3 d:e4). Mimo to że nie byłoby mi łatwo utrzymać swej pozycji w tym dość pasywnym odgałęzieniu. Wgłębiam się więc w teoretyczne warianty, ale bez nadmiernej skrupulatności, pamiętając że Karpow może szybko odchylić się od głównej linii. Mogłoby to wtedy łatwo wytrącić mnie z równowagi i spowodować szybką porażkę. W gruncie rzeczy o wiele lepiej czuję się w pozycjach które powstają w obronie holenderskiej, dlatego też w skrytości ducha marzę, by Karpow rozpoczął partię ruchem d2-d4. Przegryzam się przez kombinacje, co idzie mi nienajgorzej, gdyż przeglądając pisma szachowe rozwiązuję je nieraz w pamięci dla zabawy. Najbardziej boję się o swoje nikłe zrozumienie meandrów gry środkowej a także końcówek, które są moją słabą stroną, tak jak każdego kto zakończył karierę w wieku juniora. Podstawowym moim celem jest uniknąć błyskawicznej, kompromitującej porażki, jednakże ufam że uda mi się przed tym uchronić. Chciałbym więc rozegrać dobrą partię i nawiązać walkę - a może nawet zremisować? O zwycięstwie nie śmiem nawet marzyć.
W piątek o godzinie 17:30, równo pół godziny przed rozpoczęciem symultany zjawiam się w sali hotelu "Marriot". Sporo kibiców, dziennikarze, działacze. Są także nasi czołowi gracze: Soćko, Gdański, Macieja. Ten ostatni pomimo porażki 2:6 w meczu z Karpowem nie traci dobrego humoru. Wszak był to mecz treningowo-pokazowy i nawet nie liczył się do rankingu. Obaj gracze pozwolili sobie na ostrą, fantazyjną grę. Przeglądam listę uczestników. Są na niej muzycy, przedsiębiorcy, prezes PZSzach Przemysław Gdański ale także dwóch posłów: Tadeusz Cymański z PiS oraz Piotr Krutul z LPR. Lista liczy jednak tylko 25 nazwisk, pięć miejsc pozostaje na razie pustych. Okazuje się że są one przeznaczone dla piątki szczęśliwców, którzy wygrali prawo uczestnictwa w symultanie w konkursie SMSowym. Po chwili i oni, dumni ze spotkania z arcymistrzem, zasiadają do stołu. Tuż po godzinie 18 zjawia się Karpow. Niski, korpulentny pan w średnim wieku nie pasuje do wyobrażenia chudzielca-młodzieniaszka jakie wyrobiłem sobie po lekturze książek o Karpowie w czasach jego panowania na szachowym tronie. Symultanę otwiera krótkie przemówienie prezesa PZSzach, który wyraźnie jest już myślami przy czekającej go partii. Jeszcze tylko pouczenie od sędziego i zaczynamy! Karpow po kolei podchodzi do każdego przeciwnika i po uścisku dłoni rozpoczyna grę. Wybiera na zmianę ruchy pionami "c", "d" i "e". Obliczam szansę, że na mojej szachownicy wypadnie kolej na ruch d2-d4, ale to chyba zawodne obliczenia, gdyż nie widać w taktyce Karpowa żadnej reguły. Wreszcie jest! Uśmiech na powitanie, podajemy sobie dłonie i zaczynamy...
>>
[ Wstęp | cz. 1 | cz. 2 | cz. 3 | cz. 4 | cz. 5 | cz. 6 | cz. 7 | cz. 8 | cz. 9 | podsumowanie ]